IV
Amaya już miała powiedzieć, że ona sama również wiele pamięta ze swojego ziemskiego życia, choć było to bardzo dawno, i zapytać Nassanaela o jego wspomnienia, kiedy usłyszała kolejne literackie wynurzenia. O ile słowa wyraźnie skierowane były do nich, to osoba, które je wymówiła nie wyrażała mimiką ciała specjalnej chęci, by nawiązać z nimi kontakt.
-Oj, Nassanael, wybacz, ale muszę z przykrością stwierdzić, że on lepiej składa rymy. - zachichotała, zakładając, że jej towarzysz również usłyszał słowa bounto. - Ja niestety talentu poetyckiego nie mam, więc swoich spontanicznych utworów nie przedstawię. - uśmiechnęła się do nich obu.
Offline
Gość
Nass również usłyszał słowa tajemniczego gościa. Styl wypowiedzi pasował bardziej do jakiejś karczmy pod Krakowem niż do nocnego klubu ale w świecie dusz wszystko się miesza a Nass lubił ten wesoły miszmasz.
- Zdaje się, że masz rację moja droga.
Potem odwrócił się do rubasznego przybysza ze szklanką:
- Przysiąść a wypij z nami waszmości trubadurze. Tutaj, w świecie dusz, na samej górze, każdy może spotkać każdego a do picia nie ma lepszego czy gorszego.
Nowy Gracz
Uśmiechnął się jeszcze szerzej. Wstał ze stołka i powoli krocząc plotł nowe warkocze słów.
- Jam tylko przygodny poeta
któren przywykł pleść bzdury do piwa i kotleta.
Choć czasem zdarza się iż komuś coś opowiem
to tytułu trubadura jam nie godzien że tak Ci odpowiem.
Jeśli o napitek chodzi to nie pogardę,
lubię gdy zimne pszeniczne spływa po mojej mięsistej wardze.
Offline
Gość
Nass ryknął wesoło w odpowiedzi:
- Skromność ja zawszę cenię i będę cenić
Bo tak jak dobre piwo ma się dobrze pienić
Tak dobre towarzystwo noc może w dzień zmienić.
- Ta piękna niewiastasta, której służe i zabawiam to Amaya. Ja zaś zwę się Nassanel. Można poznać wasze miano?
Bez entuzjazmu weszła do klubu, przedarła się przez tłum tańczących ludzi i usiadła przy barze.
- Jedno Mohito - rzuciła krótko
(ktoś coś kce popisać?)
Offline
- By coś uczyć, czy na pocieszenie się? - spytał siedzący tuż obok Rin spoglądając na nowo przybyłą w której poznał swoją znajomą Amane. Niestety ostatnimi czasy mieli bardzo mało okazji do spotkań. Nawet nie przypuszczał, że ją tu spotka.
Na barze przed nim stał ledwie napoczęty - ale napoczęty - drink.
Offline
-Hej hej - przywitała się z Rinem. Podniosła szklankę i potrząsnęła nią grzechocząc kostkami lodu - A to jest by się napić... i też trochę na pocieszenie... ...ale bardziej by się napić - dodała po chwili. Zauważyła drinka stojącego przy chłopaku i momentalnie zrobiła minę w stylu "Chwila, że WHAT?"
- Chwila, chwila. Ty i alkohol? - zdziwiła się Amane. Do tej pory pamietała jego pokaz min po jednej czarce sake.
Offline
- Jak powiedziałem barmanowi, co ma zrobić, to stwierdził, że tego nie można nazwać alkoholem - dopowiedział podnosząc szklankę i upijając kolejnego łyka. Oczywiście zaraz potem wykrzywił lekko usta, ale była to zasługa słabości drinka. - A poza tym, przyjście do nocnego klubu do czegoś zobowiązuje, co nie? Ale wracajmy do ciebie. Z jakiego powodu chcesz się pocieszyć?
Offline
- Wiesz, jak człowieka dopada jesienna melancholia to na dwa wyjścia, albo snuć depresyjne myśli w samotności, albo pójść do klubu. Zgadnij która opcję wybrałam... - odpowiedziała dziewczyna opierając głowę o blat i odwrocila ją do Rina - To w takim razie co pijesz?
Offline
- Podejrzewam, że nie snujesz depresyjnych myśli - oznajmił patrząc jak kładzie głowę na blacie. Upił kolejny łyczek z wiadomymi efektami, po czym odstawił szklankę i odpowiedział na jej pytanie - Wódkę z colom, choć z racji proporcji powinienem powiedzieć colę z wódką.
Offline
- Nieee... nie do końca. Poprostu jestem przygnębiona i przyszłam się trochę rozluźnić - Mówiąc to odgarnęła włosy z twarzy i upiła spory łyk drinka - No i spotkałam ciebie, więc wieczór na pewno nie będzie nudny - uśmiechnęła się do chłopaka po czym skinęła na barmana - Jeszcze jedno!
- Powiem szczerze, nie mam zielonego pojęcia co ja tutaj robię i mam robić...
Offline
- Jak ty nie wiesz, to ci nie pomogę - oznajmił odstawiając szklankę i patrząc jak barman podaje dziewczynie kolejnego drinka. - Ja to przyszedłem tu bardziej dla samej muzyki, niż dla picia, ale jak już mówiłem nocne klubu do czegoś zobowiązuje. I jakby co, to nie dam się wyciągnąć nawet na jeden taniec. Kolejna rzecz w której nie jestem mocny - dodał z przepraszającym uśmiechem.
Offline
- Nie no spoko, zmuszać cię nie będę, zresztą chyba widzisz, że nie jestem w nastroju do tańczenia. - zaczęła grzechotać lodem - pfff... <narzeku narzeku> Zdajesz sobie sprawę, że nie mamy własnej woli! - dziewczyna była wyraźnie oburzona.
Offline
- Znowu zaczynasz z jakimiś teoriami? - zaczął odwracając się do niej i opierając się o bar - To jakieś skrzywienie, czy co? Ostatnim razem czepiałaś się, że nawet po śmierci musimy pracować. Nie możesz po prostu cieszyć się tym co jest?
Offline
- To nie jest żadna teoria. Zastanawiałeś się kiedyś dlaczego gdy walczysz masz przebłyski w świadomości typu "jeśli się uda to zrobię to ale jeśli się nie uda to zrobię inaczej" dotarło do mnie, że to nie są moje myśli. Ktoś mną steruje - dziewczyna skończyła mówić, upiła spory łyk i nienawistnie spojrzała w sufit.
Offline